Czy nazwanie systemu wyrzutni rakiet „tarczą antyrakietową” ma sens? Raczej nie ! Chodzi o propagandową zmianę podejścia krajów, które nie chcą mieć na swoim terytorium wyrzutni amerykańskich rakiet. Wyrzutnie takie, a dokładniej silosy z rakietami mogą przecież stać się celem ataku. Mocarstwo dysponujące bronią atomową, jako pierwszy cel przed wystrzeleniem głowicy zapewne obierze bazę która mogła by zniszczyć pocisk balistyczny.

W interesie Stanów Zjednoczonych jest też przecież bezpieczeństwo własnego terytorium. Umieszczają większość wyrzutni rakiet w obcych krajach . Nie zagwarantują nam więc że nie nastąpi wybuch „bomby nuklearnej” nad terytorium Polski albo Europy Środkowej. Konsekwencjom takiego wybuchu były by zniszczenia i skażenie radioaktywne terenu. W dodatku po wybuchu powstała by chmura pyłu przemieszczająca się z wiatrem i przenosząca radioaktywny opad.

W dodatku korzyści ekonomiczne jakie mogli byśmy uzyskać są niewielkie. Stany nie prowadzą z nami tak dużej wymiany handlowej, ponieważ jesteśmy daleko położeni i dużo drożsi od Chin. Możemy za to dużo stracić. 

Rosja nie rozstawia już swoich rakiet pod amerykańskimi granicami i oczekuje poszanowania swoich. Zamknęła dla polski swój duży rynek zbytu mięsa. Dostawy tanich rosyjskich surowców, jak ropa czy gaz zostały wstrzymane do rafinerii w Możejkach po jej przejęciu przez Orlen i obecnie muszą dużo drożej być transportowane statkami aby rafineria miała w ogóle co przerabiać! Rosja oświadczyła także że przestaje modernizować rurociąg „Przyjaźń” transportujący ropę do polski. 
Zamiast tego rozpoczęto budowę rurociągu po dnem Bałtyku bezpośrednio do Zachodniej Europy. Jak widać zachód woli dogadać się z sąsiadami i robić interesy zamiast brać udział w amerykańskiej rozgrywce politycznej. Czy nie powinniśmy podążać w tym kierunku?